Kiedy rodzi się dziecko nie tylko
świat staje na głowie, ale i świeżo upieczeni rodzice zdolni są stanąć na
głowie aby tylko dziecku było dobrze w życiu. Często wówczas dzieje się tak, że
albo roztkliwiają się nad maluchem, bywa, że bezradnie rozkładając ręce przy najprostszych
życiowych sprawach, albo nadużywają władzy rodzicielskiej, zastraszając dziecko.
Bombardowani z każdej strony „dobrymi radami” tych, którzy „już wychowali”
(niezależnie w jakich warunkach, okolicznościach i ile lat temu) doznają często
uczucia rozdwojenia jaźni, albo oburzenia. Jak tacy rodzice mogą pomóc sobie, a
przede wszystkim jak nie zaszkodzić dziecku w takich chwilach, w takiej
sytuacji, która często gęsto może ciągnąć się latami? Z drugiej strony jak przekonać do
swoich metod wychowawczych tych nieprzekonanych, i przede wszystkim siebie. Nie
zrazić się pierwszymi niepowodzeniami, nie zmienić swoich przekonań i nie naginać
intuicji, która podpowiada, że miłość okazuje się przez bliskość?
Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację Agnieszki Stein to
książka o tym, jak utrzymać się w przekonaniu, że rodzicielstwo polega na
bliskości, a także jak dać się wciągnąć w tę bliskość, tym którzy jeszcze
wątpią i wreszcie książka, która wyjaśnia (nie rozgrzesza) błędy, podając
ścieżki pomocne w dojściu do bliskości i rozwiązania z trudnych sytuacji,
których przecież we wspólnym życiu rodziny wiele.
Zostałam nazwana kosmitką – tak zaczyna swoją książkę Agnieszka
Stein. Takich kosmitek jak Autorka książki Dziecko
z bliska chciałoby się więcej, bo to określenie przylgnęło do Pani
Agnieszki po tym, jak jej uczniowie dowiedzieli się, że nie stosuje ona wobec
swojego dziecka żadnych kar. Sama w książce podkreśla często, iż nie jest
zwolenniczką zarówno kar jak i nagród, bo każda nagroda jest pójściem na
łatwiznę rodzica, próbą przekupstwa, która za chwilę przestanie być atrakcyjna
dla dziecka, i przestanie spełniać swoją rolę, a jej moc sprawcza straci na
wartości. No a o karach chyba już powszechnie wiadomo, że podobnie jak krzyk
mają negatywny skutek i szybko wracają do karzącego w postaci negatywnych
emocji.
Jestem więc kosmitką. Zwolenniczką rodzinnego łóżka. Przeciwniczką
stania w kącie i innych kar. Uważam, że również nagrody i pochwały najczęściej
nie są do niczego potrzebne. Uważam, że rodzic może zaoferować dziecku
przytulenie zawsze, kiedy oboje mają na to ochotę. Nawet jeśli pięć minut
wcześniej dziecko strasznie narozrabiało. Jestem pewna, że życie rodziców i
dzieci jest dużo przyjemniejsze i lepiej wspomaga rozwój, kiedy rodzice
ograniczają ilość swoich wymagań, oczekiwań i tego, co im się należy.
Spójrzmy tylko na fakt, jak
dzieci łatwo przyswajają to czego nie powinny umieć – choćby przekleństwa. Stąd
ten pożądany brak przymusu do nauki, do czegokolwiek. Dziecko najlepiej będzie
uczyło się wtedy, kiedy będzie miało chęć na poznanie czegoś nowego, i wtedy,
gdy będzie nam się przysłuchiwać, teoretycznie nie zważając na nas uwagi, i
wówczas gdy będzie miało dobry przykład z naszej strony. Oczywiście, że wspólny
czas jest bardzo ważny, ale czas ten nigdy nie może być przyjemnością tylko dla
rodzica. Czyli unikamy dyrektywności, krzyków i okazywania własnych nastrojów
(tych złych szczególnie). Autorka wiele razy powtarza, że rodzic wewnętrznie
niepogodzony ze sobą to zły rodzic. Każde nasze emocje mają swoje odbicie w
dziecku (podobno dziecko nawet kiedy śpi potrafi odczuwać stres mając obok
siebie osobę płaczącą!).
Dziecko to nie stan przejściowy.
To taki sam człowiek jak każdy z nas. Tyle, że ten człowiek uczy się dopiero świata,
a my mamy jemu w tym pomóc. I jeśli będziemy traktować go źle, to na pewno będzie
miało to odbicie w jego zachowaniach. Wychowując nowonarodzonego należy
pamiętać, że wychowujemy go na dorosłego! - przyszłego rodzica, człowieka,
który będzie przykładem naszych zachowań, przyszłym źródłem naszych okazywanych
jemu uczuć i emocji. Jeśli napełnimy go chłodem, przekonaniem, że
samodzielność, brak okazywania uczuć jest najlepszym sposobem na życie możemy
wychować sobie nieporadnego dorosłego mającego trudności w kontaktach z innymi
ludźmi. Natomiast jeśli całą swoją miłość okażemy w przytulaniu, rozpieszczaniu
i bliskości na pewno nie zrobimy dziecku krzywdy. Przekonania, że dziecko
przytulane, śpiące z rodzicami będzie nieporadnym życiowo dawno odeszły do
lamusa.
Ważnym jest też dojrzenie
problemów, tam gdzie jest ich źródło – czyli nie koniecznie u dziecka, a
spojrzenie prawdzie w oczy i przyznanie się do własnych błędów jako rodzica. To
– jak zaznacza Agnieszka Stein – coraz częstsze (na szczęście) zjawisko - coraz częściej rodzice, którzy przychodzą do
mnie po poradę, niemal od drzwi mówią, że popełnili jakiś błąd i chcą coś z tym
zrobić.
Dziecko z bliska to świetna lektura, bardzo mądrze napisana w
wyważony sposób - Autorka nikomu niczego nie nakazuje, nie przedstawia też
rodzicielstwa bliskości w samych superlatywach. Zdaje sobie – i nam – sprawę,
że trudno jest wypośrodkować, nie przesadzić z w jedną, bądź w drugą stronę. Ta
książka to źródło wielu informacji dla rodziców dla dzieci, które dopiero przyszyły
na świat, oraz tych już trochę starszych. Można w niej znaleźć wskazówki jak
rozweselić małego płaczka, uspokoić złośnika ale też wskazówki dotyczące jedzenia,
spania z dzieckiem, rozwiązywania frustracji u małego człowieka, wspólnych
chwil, ale i rozwiązywania problemów miedzy rodzicami (opiekunami dziecka).
Jednak głównym tematem książki,
który wiąże wszystkie rozpatrywane problemy jest bliskość. Rodzicielstwo bliskości to termin, który pierwszy wprowadził
William Sears określając nim filozofię rodzicielską opartą na zasadach teorii
przywiązania i tworzenia więzi emocjonalnej między dzieckiem a jego opiekunami.
Więź ta ma –zdaniem Searsa – ogromny wpływ na przyszłe życie dziecka. Cały
problem polega na tym – jak już wcześniej napisałam - aby umieć zbudować tę bliskość
w taki sposób aby nie zaszkodzić. Bliskość ma dawać szczęście i poczucie
przywiązania z jednoczesnym zaufaniem, czyli usamodzielnić dziecko. Bowiem (co
znowu obala mit) dziecko przywiązane w miłości to dziecko pełne zaufania do
rodziców (opiekunów) czyli bardziej odważne w samodzielnym realizowaniu codziennych
wyzwań. I odwrotnie – dziecko wychowywane w atmosferze zimna i oddalenia nie
będzie czuło ani przywiązania i zaufania, i tym samym będzie albo mniej
odważne, albo zamknięte nie będzie okazywało uczuć, lub też odwrotnie te
nagromadzone negatywne odczucia będzie uaktywniać i uzewnętrzniać.
Rodzicielstwo bliskości to świadomość tych kulturowych zniekształceń i
próba uniezależnienia się od nich przez lepsze zrozumienie tego, jakie
dziecięce zachowania naprawdę są adekwatne do wieku. I do czego te zachowania
są dziecku potrzebne.
Tak można w skrócie przybliżyć
rodzicielstwo bliskości, które nie tylko w przytulaniu się objawia, ale też w
wielu innych aspektach Przede wszystkim jednak w okazywaniu równości, ale i troski
oraz wrażliwości na potrzeb dziecka.
Czytając książkę Agnieszki Stein niejeden
z rodziców odkryje w sobie pokłady negatywnych emocji i zachowań spowodowane
brakiem ciepła, czy też aby nie było tak drastycznie – szybkim przymusowym
usamodzielnieniem. Niejedna z babć powie, że kiedyś nie zwracało się na TO
uwagi, że takie były czasy. Ale jakie były czasy? Bez miłości, równości i
zrozumienia? Czasy zakazów, straszenia i kar? Myślę, że książka Agnieszki Stein
pozwoli skonfrontować te „metody wychowawcze” i wybrać dla siebie i swojego
dziecka najwłaściwszą. Nic nie jest tak ważne jak dobro dziecka. A to, w jaki sposób
będziemy je okazywać, zakorzeniać w dzieciach zależy od nas samych. Ta książka
pomoże też rodzicom, pozbyć się duszonych od lat negatywnych emocji, oczyścić
się z nich, czy też je zrozumieć. Co tylko ułatwi bliższe poznanie własnego dziecka
i dobre zrozumienie go.
Nie trzeba bać się rodzicielstwa
bliskości. Trzeba je szerzyć, opowiadać o nim, dzielić się, podobnie, jak inni rodzice
dzielą się swoimi (niekoniecznie bliskimi) doświadczeniami. (…) nasycić się wiarą, że troskliwe,
wrażliwe na potrzeby dzieci rodzicielstwo jest możliwe, skuteczne i bardzo
satysfakcjonujące.
cytaty pochodzą z książki, A. Stein, Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2012.
Autorka książki współtworzy stronę Dzikiedzieci.pl
bardzo podoba mi się ta recenzja x
OdpowiedzUsuńBIG m dziękuję, książka jest ładniejsza;)
UsuńNie znalazłam w książce sformułowania, że " rodzic nie pogodzony z sobą to zły rodzic". A może przegapiłam? Ta książka podoba mi się dlatego, że brak w niej etykiet.
OdpowiedzUsuńMonika ale ja nie CYTUJĘ dosłownie takiego stwierdzenia tylko piszę je w szerokim kontekście. Ja jakoś kojarzę, że Autorka pisała o złych nastrojach rodzica,krzykach na dziecko... etc.
UsuńTo chyba logiczne, iż każdy Twój zły nastrój udzieli się Twojemu dziecku?;/